O co naprawdę chodziło w akcji #metoo?

 

 Akcja #metoo, którą feministki nakręciły na całym świecie, miała pomóc ofiarom przemocy seksualnej bez wstydu mówić o swoich doświadczeniach. Choć po części zdała egzamin, stała się parodią samej siebie, gdy co i rusz jakieś atencyjne latawice zamieszczały opisy zupełnie absurdalnych sytuacji, o których normalny człowiek w życiu nie powiedziałby, że mają cokolwiek wspólnego z molestowaniem. Może jednak właśnie o to chodziło- by przesunąć granicę i ugruntować jeszcze bardziej stereotyp mężczyzny-oprawcy? 

O samej akcji nie mam zdania, stosunek mam zupełnie neutralny. Zgadzam się, że nie należy pozwalać na molestowanie. Jednak trzeba wiedzieć co jest molestowaniem i kiedy ono narusza sferę prywatną na tyle, żeby mieć uzasadniony powód, by podjąć w tej sprawie kroki prawne. Molestowanie jest oczywiście złe tak samo w przypadku mężczyzn, jak i w przypadku kobiet. Niemniej uczucie molestowania często jest bardzo subiektywne. I tu pojawia się problem.

Bowiem czy można postawić znak równości między chamskim wykorzystywaniem swojej pozycji społecznej w celu wchodzenia w kontakty intymne z kobietami, które sobie tego nie życzą, a komplementem mniej lub bardziej chcianym? Czy można postawić znak równości między złapaniem za biust obcą kobietę w miejscu publicznym, a powiedzeniem sprośnego żartu w towarzystwie? Moim zdaniem akcja #metoo bardzo wyraźnie naruszyła granicę molestowania, która była wcześniej dość jasna i precyzyjna i weszła w sferę chamskich zachowań, które jednak są jedynie chamskie i powinien spotkać je ostracyzm społeczny, nie zaś kroki prawne.

Co więcej, że akcja #metoo była przesadą w niektórych kwestiach wypowiadają się... autorytety lewicy! I to nie byle jakie, bo m.in. Agnieszka Holland. W wywiadzie dla serwisu "pudelek.pl" powiedziała:

"W Ameryce tak nielubiana powszechnie poprawność polityczna od dawna piętnuje molestowanie. W wielu poważnych sytuacjach następowała odpowiednia reakcja, ale trudno uniknąć też absurdów - zdarzało się, że ktoś wyleciał z pracy, bo powiedział kobiecie, że ma ładną bluzkę. Granicę molestowania, zachowania seksistowskiego trudno zdefiniować - w dużym stopniu jest subiektywna. W Polsce próg tego, co niedopuszczalne w relacjach damsko-męskich, jest bardzo niski. Sprośne dowcipy, gwizdanie, klepanie po tyłku, komplementowanie za cycki - to norma nawet w kręgach inteligenckich. To, co w Ameryce przynajmniej oficjalnie byłoby uznane za absolutnie niedopuszczalne, w Polsce nawet w środowiskach liberalnych czy lewicujących uchodzi za normalne"

Jak widać nawet tak przesiąknięte feminizmem osoby mają czasem zdroworozsądkowe podejście (abstrahując od tego, czy jej motywacją była chęć obrony kolegi z planu zdjęciowego tj. Kevina Spacey'ego, czy nie)

Tymczasem Lew-Starowicz zwrócił uwagę, że po akcji #metoo relacje damsko-męskie mogą ulec poważnej zmianie. Poniekąd jest to coś, na co zwracają zwolennicy ruchu MGTOW (o którym kiedyś też mam zamiar napisać), że relacje między mężczyznami i kobietami robią się coraz chłodniejsze, gdyż mężczyźni coraz bardziej narażają się na bycie posądzonymi o molestowanie, a nawet gwałt.

Profesor Lew-Starowicz powiedział w wywiadzie:

"Tak, to będzie koniec flirtu. (...) Pogłębi różnice i dystans między płciami. I, niestety, stanie się niedobra rzecz: mężczyzna będzie już postrzegany jako agresor seksualny, drapieżnik. A z drapieżnikiem się nie flirtuje. (...) Powstaje nowa obyczajowość, wiążąca się z dystansem. Teraz od kobiety będzie zależało, jak ustawić granice intymne. Do tej pory robili to mężczyźni, którzy najczęściej ich nie mieli."


Pragnę zwrócić tutaj uwagę, na wytłuszczony tekst- mężczyzna jako agresor seksualny. Myślę, że właśnie o to w rzeczywistości chodziło feministkom. Żeby jeszcze bardziej pogłębić mit na temat tego, że mężczyzna=oprawca, zaś kobieta=ofiara. Robiły to do tej pory, a to jest kolejny element walki z mężczyznami, którą od lat toczą feministki. Czy rzeczywiście wszyscy mężczyźni to gwałciciele, zwyrodnialcy i oprawcy? Odpowiedzcie sobie sami- czy ty uważasz się za gwałciciela, zwyrodnialca i oprawcę? A jeśli jesteś kobietą to powiedz, czy uważasz, że jest nim twój ojciec, syn lub brat? W każdym społeczeństwie są źle postępujący ludzie, natomiast OPRAWCA I OFIARA NIE MAJĄ PŁCI! Tymczasem feministki starają się, celowo moim zdaniem, dalej utrwalać stereotyp, że mężczyzna to oprawca, a kobieta to ofiara.

Molestowanie, tak samo jak gwałt, czy inna przemoc seksualna, dotyczą w równym stopniu kobiet i mężczyzn. I choć wydaje się to, osobom które nadal nie wzięły czerwonej pigułki, niedorzeczne, to tak wskazują statystyki. 0,014 % mężczyzn w USA zostało zgwałconych, z kolei wśród kobiet jest 0,057 %. Warto też wspomnieć tutaj o tym, że mężczyźni są dużo częściej są gwałceni w więzieniach oraz zdecydowanie częściej niż kobiety boją się zgłaszać gwałt. Głównie z powodu bycia wyśmianym (w przypadku gdy kobieta jest oprawcą) lub z poczucia wstydu (gdy inny mężczyzna jest oprawcą). Policja rzadko traktuje poważnie zgłoszenia mężczyzn w przypadku przestępstw seksualnych. Na pewno widzieliście te "śmieszne" memy typu "gwałt na facecie to seks-niespodzianka". To jest właśnie efekt systemowego myślenia o mężczyznach.

Niestety mizoandryczna kultura stygmatyzacji mężczyzn będzie dalej postępować, jeżeli tylko czegoś z tym nie zrobimy. Musicie sobie zadać to pytanie- czy chce, aby mój syn żył w świecie z łatką oprawcy, gwałciciela i zwyrodnialca? I to od momentu urodzenia aż do śmierci. Już w momencie narodzin będzie tą gorszą płcią. Czy naprawdę takiej przyszłości chcecie dla swojego dziecka?

Źródło na temat gwałtów w USA
Rozmowa z Agnieszką Holland
Wywiad z Lwem-Starowiczem

Komentarze

Popularne posty