O tym, jak się umniejsza winę kobiety, czyli sprawa 16-letniej morderczyni dziecka.

Nie tak dawno opinią publiczną wstrząsnęła sprawa 16-letniej Klaudii B., która zamordowała swoje nowo narodzone dziecko. Chłopak miał rzekomo nakłaniać ją do popełnienia tej zbrodni. Tymczasem media lansowały narrację, jakby to było wspólne morderstwo. Bo wiadomo - kobieta nie może sama z siebie popełnić zbrodni. Umniejszanie winy kobiet i usprawiedliwianie ich męską ingerencją jest typowym zjawiskiem społecznym. I należy z nim za wszelką cenę walczyć, bo nawet nie chodzi tu o zwykłą ludzką przyzwoitość i poczucie niesprawiedliwości, ale przede wszystkim takie myślenie szkodzi potencjalnym ofiarom kobiet-zbrodniarek. 

16-letnia Klaudia B. z Krzemieniewa zabiła swoje nowonarodzone dziecko. Do tego czynu nakłaniać miał ją jej chłopak, Karol B. Zarzuty prokuratorskie są jednoznaczne - zabójstwo dla dziewczyny i nakłanianie do zabójstwa dla chłopaka.

Sam jego udział w zbrodni jest mocno dyskusyjny. Wg. doniesień medialnych matka sama zgłosiła się do szpitala z martwym dzieckiem. Z kolei Fakt podał, że według osób z otoczenia nastolatków, to dziewczyna nakłaniała Karola B. by ten uderzył ją w brzuch, by poroniła (czego jednak nie zrobił).

W przypadku tej dziewczyny media wprost donoszą o dowodach świadczących przeciw niej - sekcja zwłok wykazała, że śmierci dokonano po urodzeniu dziecka. A fakt, że dziewczyna próbowała zataić przed lekarzami fakt, że to nie było poronienie, świadczy na jej niekorzyść. Tymczasem chłopaka w ogóle nie było w tym szpitalu. Przejrzałem artykuły prasowe - żaden z nich, nawet lokalne media, nie mówią o jakimkolwiek sprawstwie chłopaka w tej sprawie. Jest jedynie krótka notka, że chłopak został zatrzymany. Są więc dwie możliwości - albo prokuratura ma jakieś mocne dowody na jego winę, o których my nie wiemy, albo został on zatrzymany za sam fakt posiadania penisa oraz bycie ojcem dziecka. Tak, jakby prokuratura nie mogła uwierzyć, że nastolatka dokonała zbrodni bez ingerencji osób trzecich.

Załóżmy nawet, że chłopak namawiał ją do pozbycia się dziecka. Nie czyni go to mimo wszystko współwinnym zbrodni. Tymczasem tak wyglądały medialne nagłówki:



Media manipulują w tej sprawie ewidentnie. Nie mieści się panom redaktorkom w głowie, że kobieta mogłaby sama być zdolna to popełnienia tak poważnego czynu, jak zabójstwo. W przekonaniu społeczeństwa kobiety nie są zdolne do zbrodni. Najgorsze jest to, że takie przekonanie mają też pracownicy instytucji związanych z wymiarem sprawiedliwości.

Według badań Sonji B. Starr z USA, na podstawie analizy wydawanych wyroków, wynika, że kobiety otrzymują aż 63 % niższe wyroki niż mężczyźni. Nawet biorąc pod uwagę, że kobiety średnio częściej dokonują takiej zbrodni w obronie własnej lub w afekcie, to różnica jest zdecydowanie zbyt duża, żeby wynikało to jedynie z okoliczności spraw. Zresztą ta sprawa świetnie pokazuje, że społeczeństwo automatycznie próbuje wybielić kobietę, która dokonuje zbrodni, przerzucając jej winę na mężczyzn z jej otoczenia.

Jeszcze bardziej oczywistym przykładem takiego stereotypowego postrzegania, jest wyolbrzymianie winy ofiary kobiety, zwłaszcza jeśli jest to mężczyzna. Nie mówię tutaj o faktycznej obronie własnej, kiedy kobieta w samoobronie chwyta za nóż (choć nawet wówczas łatwiej udowodnić kobiecie, że działała w obronie własnej niż mężczyźnie, co udowadnia sprawa ochroniarza, którzy postrzelił włamywacza i dostał wyrok w zawieszeniu i zakaz uprawiania zawodu LINK.). Chodzi np. o sprawę zabójstwa za zdradę. Gdy oskarżany o zabójstwo za zdradę jest mężczyzna, nikt go nie usprawiedliwia. W analogicznej sytuacji kobieta może się cieszyć wsparciem opinii publicznej, która twierdzi "że skoro zdradzał, to mu się należało". A już pełne zrozumienie jest dla kobiety, która miała być bita lub maltretowana przez swojego partnera. Czy gdyby mężczyzna był bity i poniewierany psychicznie przez kobietę, jakakolwiek samoobrona by była usprawiedliwiona w oczach opinii publicznej? Bardzo wątpliwe.

Najgorsze jest to, że takie relatywizowanie winy kobiety jest najbardziej szkodliwe dla jej ofiar. Przede wszystkim dla dzieci. W ocenie społeczeństwa gwałt czy pedofilia u kobiet nie występuje, chociaż w rzeczywistości jak najbardziej takie wypadki mają miejsce i jest ich niemało (LINK 1 LINK 2). W zasadzie fakt, że w ogóle są ludzie, którzy poruszają ten problem, można uznać za wielki sukces, bowiem przez lata mężczyźni byli uważany za tych, którzy byli jedynie zdolni do zbrodni i przemocy. Zaczęto jednak w ostatnich latach badać te zagadnienia, ale nadal sporo jest do zrobienia w kwestii walki ze stereotypami płciowymi. Z tym, że bardziej dotykają one mężczyzn niż kobiety, bowiem mężczyźni nadal są stereotypowo traktowani nie tylko przez ludzi, ale przez prawo i instytucje sprawiedliwości, a to godzi w zasadę równości płci.

Komentarze

Popularne posty