Jak feministki widzą problemy mężczyzn, czyli mała polemika z tekstem z Codziennika Feministycznego.

kolejny dowód, że mizoandria to tak naprawdę nie istnieje, to źli mizogini ją wymyślili

Codziennik Feministyczny przetłumaczył tekst pewnej tumblrowej feministki, która spłodziła artykuł na temat tego, że generalnie dyskryminacja mężczyzn to mit, a wszystkiemu winna jest mizoginia. To w skrócie. Postanowiłem wziąć tekst na warsztat i wdać się w polemikę z napisanymi tam chochołami. 

Oryginalną autorką tekstu jest pani o nicku "bunnika" i jest feministyczną gwiazdą tumblra. Jej tekst jest o tym, jak to wstrętni mężczyźni śmią śmieć oskarżać feministki i kobiety, że nie traktują poważnie problemów mężczyzn. Może nie jest to konieczne, ale czułem że muszę z wami podzielić jej zdjęciem profilowym z tumblra. 


Cały tekst można przeczytać TUTAJ

Zaczynajmy więc! 

"Jeśli masz ochotę, wpisz hasło „mizoandria” do wyszukiwarki Google i rzuć okiem na wyniki. Internet jest pełen wypowiedzi zadufanych w sobie mizoginów, którzy uważają, że my,„zwolenniczki supremacji kobiet”, potrzebujemy po prostu „trochę rżnięcia, żeby nabrać rozumu”(bo nic bardziej nie wzbudza wiary w istnienie równości płci niż umacnianie kultury gwałtu oraz twierdzenie, że my, małe kobietki, po prostu potrzebujemy porządnego bolca, żeby się uspokoić). To naprawdę niepokojący dowód na to, że wciąż istnieje mnóstwo bardzo realnej nienawiści skierowanej wobec kobiet oraz na ignorancję dotyczącą problemu mizoginii."

Oczywiście, niewinna i w pełni uzasadniona mizoandria (typu hasztag #killallmen) jest zupełnie usprawiedliwiona przez pełzającą mizoginię i nienawiść do kobiet (która jest de facto nienawiścią do feministek).

W tekście są odnośniki do linków, które już nie działają (jako że tekst pochodzi z 2011 roku). Są to odnośniki do stron antyfeministycznych, które wskazywały klarowne przykłady mizoandrii np. manifest SCUM napisany przez Valerie Solanas.

Nie było nic na temat rżnięcia, ale załóżmy że ten argument często się pojawia (bo pojawia się, chociażby słynny tekst Sklepowicza "Kto to rucha???"). Przecież dokładnie ten sam argument podnosi się w stosunku do MRA. "Banda sfrustrowanych seksualnie facecików", "Żadna dziewczyna go nie chce i pewnie dlatego pisze takie rzeczy", nawet u mnie na profilu często ten argument się pojawiał. Zapewniam, że z moim życiem seksualnym jest wszystko jest w porządku :) Jednak pachnie to wszystko hipokryzją na kilometr. Zresztą ta pani dopiero się rozkręca.

1. Kampanie przeciwko przemocy domowej i gwałtom skupiają się na kobietach, podczas gdy ofiarami są też mężczyźni.

Tak, mężczyźni padają ofiarami przemocy domowej i tak, mężczyźni są gwałceni. Jak napisałam na początku mojego poprzedniego tekstu, dziesięć procent ofiar gwałtu to mężczyźni. Ale wiecie, co nam to daje? Pozostałe 90 procent to kobiety. Czy te dziesięć procent powinno zostać zignorowane, czy te przestępstwa mają pozostać bez kary? Oczywiście nie. Ale skupianie się na tak niewielu, podczas gdy tak wiele osób cierpi, w żaden sposób nie wpłynie długoterminowo na ten problem. Kobiety są także znacznie częściej ofiarami przemocy domowej. Feminiści nie opowiadają się za tym, by ofiary-mężczyźni były ignorowane, chodzi nam o to, by zauważono ofiary-kobiety cierpiące z powodu przestępstw, których waga jest często lekceważona przez opinię publiczną, a które są wyraźnym przejawem mizoginistycznej nienawiści.

Oczywiście te statystyki to kłamstwo. Polecam TEN artykuł na wikipedii, który w sposób wyczerpujący temat rozprawia się z mitami na temat zgwałceń mężczyzn. Różnica między gwałtami na mężczyznami i kobietach jest niewielka. Owszem, ok. 10 % mężczyzn było zgwałconych ale nie z puli wszystkich zgwałconych, ale z puli wszystkich mężczyzn. Z puli wszystkich kobiet ofiarą zgwałcenia padło 23 %. W dodatku jak przekonuje Nicole Johnson (notabene kobieta) jedynie 1 na 10 zgwałceń mężczyzn jest przez nich zgłaszanych. 1 na 10!!! 90 % przypadków jest niezgłaszanych! Link TUTAJ.

W ogóle jakie to jest żałosne. Olejmy temat zgwałconych mężczyzn, bo więcej kobiet pada ofiarą gwałtów. W takim razie co w przypadkach, gdy większa liczba mężczyzn jest krzywdzona np. większa liczba bezdomnych mężczyzn lub większa liczba korespondentów wojennych ginących na wojnie... oh wait! Nikt się tym nie przejmuje! 



2. Mężczyźni są źle przedstawiani w mediach, pokazywani jako beznadziejni neandertalczycy mający piękne i zdolne żony.

Po pierwsze, zastanówcie się przez chwilę, jak słabo przedstawiane są kobiety w mediach w ogóle i jak rzadko pojawiają się jako postaci inne niż drugoplanowe w historiach zdominowanych przez mężczyzn. Po drugie, prawdziwy obraz tego związku „mąż neandertalczyk/seksowna żona” jest następujący: przede wszystkim pokazuje on, że nieważne jak dobrą „partią” jest kobieta, zostanie usidlona przez pierwszego lepszego przechodzącego w pobliżu mężczyznę, który uzna ją za godną swej uwagi. Ile seriali telewizyjnych przedstawia konwencjonalnie nieatrakcyjną, niegrzeczną, otyłą kobietę mającą za męża kogoś o wyglądzie striptizera? Wysyłanie mężczyznom sygnału, że mogą być tak niechlujni, prostaccy i leniwi jak chcą i jednocześnie oczekiwać, że poślubią piękną, zdolną żonę, to nie obelga dla mężczyzn. To przekaz mówiący, że my, kobiety, powinnyśmy mieć niskie standardy, bo powinnyśmy być wdzięczne za jakikolwiek przejaw męskiego zainteresowania.


Czyli generalnie odwrócenie problemu dupą do przodu. Podciąganie na siłę teorii, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Pokazuje się przeciętnych facetów z ładną dziewczyną, bo są to reklamy skierowane do mężczyzn, że jak będziesz miał fajny gadżet reklamowanej firmy, to będziesz miał ładne kobiety. Reklamy dla kobiet są z goła inne, tam nie uświadczy się takich porównań.

Po trzecie, jak naprawdę zdolne są te kobiety, w jakiej dziedzinie są ekspertkami? Często żony te są gospodyniami domowymi i mamami, owszem, radzącymi sobie z tymi obowiązkami wspaniale; ale to przedłużenie tego mizoginistycznego twierdzenia, według którego kobiety naturalnie dążą do tego, by być dobrymi matkami, mężczyźni zaś nie muszą być dobrymi ojcami. Od czasu do czasu taka mama świetnie radzi sobie z wieloma zadaniami na raz, pracując poza domem (często jako recepcjonistka lub w innym niezbyt poważanym zawodzie) i jednocześnie dbając o dom, dzieci i męża, gotując im posiłki, piorąc ubrania i nieustannie okazując miłość i troskę. Ale nie chodzi tu o przedstawianie kobiet jako niesamowicie zaradnych. Chodzi tu o normę, którą my, kobiety, mamy spełniać w prawdziwym życiu – nawet jeśli pracujemy zawodowo poza domem, oczekuje się od nas, że będziemy wykonywać większość prac domowych i robić to z uśmiechem, ponieważ na tym polega rola kobiety.

Czyli generalnie jeśli kobieta jest przedstawiana jako zaradna i godzi pracę w domu i w pracy, to jest to odzwierciedlenie rzeczywistości, jednak jeśli kobieta przykładowo nie radzi sobie z męskimi zawodami wymagającymi fizycznego przygotowania, jak w reklamie Mobiking, to jest to straszny seksizm. 

Porozmawiajmy może o tym, jak przedstawia się mężczyzn w reklamach. Jako idiotów lub jako worek treningowy dla kobiet. Dwa przykłady pierwsze z brzegu: 



To tylko przykłady, takich reklam są setki. Czy to, że nie zauważamy problemu nie jest właśnie problemem? Natomiast wystarczyła jedna reklama, gdzie pokazano kobiety w złym świetle i rozpętała się burza. 

3. Dziewczętom i kobietom pozwala się na więcej swobody w wyrażaniu swojego „ja”; bycie chłopczycą jest w porządku, ale bycie niemęskim facetem – nie.

Nie chodzi tu o nienawiść do mężczyzn i wszystkiego, co męskie, ale o nienawiść do jakichkolwiek przejawów kobiecości, nawet kiedy demonstruje ją mężczyzna. Tak właśnie kwestia gwałtów popełnianych na mężczyznach jest wyśmiewana i wyszydzana jako coś kobiecego, ofiara zaś jest niemęska, ponieważ „pozwoliła”, by ją to spotkało. 


O ja pierdolę! Przepraszam za wulgaryzm, ale tego inaczej nie można było skomentować. Rozumiecie, gwałt na mężczyźnie jest straszny, bo jest kobiecy i dlatego że jest niemęski jest zły. CZY WY TO KURWA PRZECZYTALIŚCIE???? To jest nawet gorsze od stwierdzenia, że rak prostaty jest męskim przywilejem. Ta kobieta obraziła teraz wszystkich mężczyzn, którzy padli ofiarą zgwałcenia. To jest takie kuriozum, że nie chce tego w inny sposób komentować, bo to obraża inteligencję moich czytelników i moją własną. 

Stereotypy płciowe na temat mężczyzn częściej powielają kobiety i taka jest prawda. To kobiety wymagają od mężczyzn, by zarabiali na dom. To kobiety nierzadko nie pozwalają zajmować się dziećmi mężczyźnie. To kobiety gardzą mężczyznami, którzy wolą zajmować się domem niż zarabiać na chleb. To kobiety dyskryminują mężczyzn zachowujących się "jak ciota". Takie są niestety fakty! I uwaga, najśmieszniejsze! Dlaczego kobiety zarabiają średnio mniej? Bo nikt nie naciska na kobietę, by ubiegała się o podwyżkę, natomiast na mężczyzn w tej sprawie naciska się częściej. To oczywiście jeden z powodów, polecam mój tekst "MIT NIERÓWNYCH PŁAC, CZYLI JAK FEMINISTKI KREUJĄ RZECZYWISTOŚĆ"

Tak naprawdę tę listę mogłabym ciągnąć bez końca, bo fani pojęcia „mizoandria” chwytają się każdej okazji, by pokazać nam, głupiutkim feministkom, że toczymy wojnę, którą już dawno temu wygrały nasze matki. I choć staram się zachować spokój w obliczu tych dyskusji i okazuję szacunek mężczyznom padającym ofiarą patriarchalnej tyranii, to jednak przychodzi moment, w którym mężczyźni muszą zrozumieć, że to nie w porządku skupiać się na tym, jak są oni krzywdzeni przez system, który nieustannie uciska kobiety. To dlatego mizoandria nie jest prawdziwa tak, jak prawdziwa jest mizoginia. 

Tak, toczycie wojnę z mężczyznami, w której już dawno prowadzicie. Zacznijmy od prawa. W niemal każdym zachodnim kraju równość płci jest wpisana w konstytucję. Nikt nie ogranicza kobietom praw obywatelskich takich jak prawo do głosowania, możliwość dziedziczenia majątku, bierne prawo wyborcze. Co więcej, kobiety również mają przewagę jeśli chodzi o oczekiwania społeczne, bo nikt już nie wymaga od nich w takim stopniu pójścia za mąż i zajmowania się domem jak kiedyś. Z kolei nadal od mężczyzn wymaga się, że będą głównym żywicielem rodziny. Czy to sprawiedliwe? Sami oceńcie. 

Czy istnieją kobiety nienawidzące mężczyzn? Oczywiście. Zawsze znajdzie się ktoś, kto nienawidzi innych. Ale nie jest to ucisk instytucjonalny, więc feministki nie chcą o nim słyszeć. Nie mamy władzy, która pozwalałaby nam uciskać mężczyzn. Nie zarabiamy więcej niż mężczyźni, nie możemy więc manipulować naszymi mężami tak, by znosili ucisk pod naszym pantoflem lub rezygnowali z rozwoju osobistego i zostawali w domu, zajmując się nami i naszymi dziećmi. Nie stanowimy większości w Izbie Reprezentantów, Senacie, Sądzie Najwyższym i Białym Domu, nie możemy stanowić prawa mówiącego mężczyznom, kim są i co wolno im robić z ich ciałami. Kobiety jako grupa nie mają władzy, by kontrolować mężczyzn. Czy istnieją pojedyncze kobiety, które tyranizują mężczyzn? Oczywiście. Jednak władza ta nie jest instytucjonalna, nie jest przyrodzoną cechą rządu, mediów i większości gospodarstw domowych, nie jest to ucisk.

Chcemy porozmawiać o ucisku instytucjonalnym? Porozmawiajmy więc o sądach rodzinnych i ich wyrokach w sprawach o przyznanie opieki nad dzieckiem. Porozmawiajmy o tym, komu odmawia się prawa do domniemania niewinności przy sprawach o gwałt. Porozmawiajmy o tym, kto częściej otrzymuje wyższe alimenty. Porozmawiajmy o wsparciu finansowym państwa dla samotnych matek. Porozmawiajmy o "polityce afirmacyjnej", która jest de facto dyskryminacją mężczyzn i nie jest ona stosowana w przypadku kierunków studiów, gdzie dominują kobiety. Nadal chcesz mi wmówić, że istnieje jakaś instytucjonalna opresja kobiet?

Proszę panowie, jeśli chcecie dyskutować o koszmarach tej tajemniczej mizoandrii, zastanówcie się najpierw nad całym mnóstwem przywilejów, które macie i które przyjmujecie za oczywistość.

Na przykład ten słynny rak prostaty? 

Pamiętajcie, że nie musicie patrzeć spod oka na każdą mijaną kobietę w obawie, że przez nią traficie do statystyk. 

No chyba, że mieszkacie w Izraelu, gdzie taksówkarze montują kamerki w samochodach, by mieć dowód swojej niewinności podczas procesów o gwałt. Tak bardzo duży problem tam mają z fałszywymi oskarżeniami o gwałt. 

Pomyślcie o tym, jak społecznie akceptowalne jest, by mężczyzna powiedział znajomym, że nie umie gotować, nie pierze własnych ubrań, nie pamięta nazwiska nauczyciela czy nauczycielki swojego dziecka. 

Pomyśl o tym, jak społecznie akceptowalne jest, by kobieta powiedziała, że nie musi zarabiać na dom, że nie musi stawać w obronie mężczyzny napadniętego na ulicy, że nie musi ukrywać swoich słabości i publicznie płakać. 

Pomyślcie przez chwilę o kobietach, o które się troszczycie – o swojej matce, partnerce, siostrach, przyjaciółkach – i wiedzcie, że jeśli pomyśleliście teraz choćby o sześciu kobietach, statystycznie jedna z nich padła ofiarą usiłowania gwałtu bądź została zgwałcona. 

Kocham powoływanie się na badanie, którego metodologia była już dawno poddana ostrej krytyce, gdzie przykładowo jako gwałt kwalifikowano "stosunek po spożyciu lampki wina" 

Jeśli należycie do moich przyjaciół/ek, nie możecie zignorować tego faktu – jestem ofiarą gwałtu, siedzącą przed swoim komputerem, proszącą was o przyznanie, że atak na mnie i na wszystkie inne ofiary miał miejsce, ponieważ kobiety nie są traktowane w tym społeczeństwie jako równe mężczyznom. 

Tani chwyt na robienie z siebie ofiary. Ojej! A mężczyznom tego nie wypada! Kolejny punkt do listy rzeczy, które nie są akceptowalne społecznie u mężczyzn. Jeśli rzeczywiście została zgwałcona, to przynajmniej znamy źródła mizoandrii tej kobiety. Pewnie jej przemaglowali umysł w feministycznym ośrodku dla ofiar przemocy. 

Podsumujmy - widzicie jak to jest z feministkami. Dlaczego tak z nimi walczę i jestem wobec nich krytyczny. Przecież często czytałem "Przecież feministki i MRA chcą tego samego - równości. To czemu nie możecie działać razem?" No właśnie dlatego. Ok, mogę to olać i stwierdzić "to tylko kolejna durna baba z Tumblra, jakich wiele". Ale to kolejny dowód na to, że feminizm to ideologia nienawiści wobec mężczyzn. Tak właśnie wygląda mizoandria, jak na cytowanym wyżej tekście. Mizoginia istnieje owszem, ale jest marginesem. Mizoandria natomiast jest powszechna i wyraża się poprzez feminizm 3 fali. Czy ofiary zgwałcenia lub skrzywdzone przez mężczyzn w inny sposób kobiety nie powinny u psychologa być przekonywane, że nie każdy mężczyzna jest zły? Tymczasem w ośrodkach feministycznych dla kobiet tę nienawiść się jeszcze bardziej podsyca, czego efektem są tego typu tumblrowe "księżniczki". W takiej niestety rzeczywistości żyjemy i cieszmy się, że w Polsce jest to jedynie margines. 

Komentarze

Popularne posty