"Gdzie ci mężczyźni?"- czyli o tym, jak kobiety tęsknią za starymi, dobrymi mizoginami!
Danuta Rinn śpiewała o tym, gdzie się podziali mężczyźni z dawnych lat. Kobiety w sferze internetowej, w telewizjach śniadaniowych i innych środkach przekazu głowią się, gdzie się podziali prawdziwi mężczyźni. Tymczasem najlepiej sprzedającą książką na świecie, jest harlekin w którym główną postacią jest bardzo dominujący mężczyzna lubiący zabawy w BDSM. Czy kobiety zaczynają tęsknić za "starymi, dobrymi mizoginami", którzy potraktują je z wyższością?
Rzecz jasna zwrot "stary, dobry mizogin" to ironiczne, przewrotne określenie dla dominujących mężczyzn, którzy przez stulecia byli wzorcem męskości dla społeczeństwa. Ten wzorzec oczywiście się zmieniał, nie zmieniała się natomiast jedna rzecz- to mężczyzna był zawsze osobą decyzyjną, to on reprezentował siłę, władzę. Patriarchalny model rodziny był wzorcem dominującym we wszystkich prawie kulturach na przestrzeni tysięcy lat. Ukształtował się w umysłach ludzi jeszcze w czasach prehistorycznych i nadal nasze instynkty odpowiadają za nasze zachowania, które wynikały m.in. z fizycznych i biologicznych różnic między kobietami i mężczyznami.Jednak model ten stoi w sprzeczności z wizją feministek. Najlepszy wzór mężczyzny wg. feministek to ciapowaty, wycofany i uległy konformista, który będzie na każde zawołanie kobiet. Taki co będzie bardziej "psiapsiułą z penisem" niż mężczyzną. Musi więc reprezentować wszystko to, co stoi w sprzeczności z tradycyjnym wzorem mężczyzny, który jest silnym, niezależnym i władczym samcem. Ma być bezpłciowym osobnikiem.
Jest tylko jeden problem- wzorzec, który proponują feministki, nie tylko jest dla kobiet nie do przyjęcia. One wręcz nienawidzą takich mężczyzn. Gardzą nimi jak tylko potrafią. Nie mają do nich szacunku, czują się przy nich źle. Oczywiście ludzie są różni i istnieją również kobiety dominujące. Ale nie oszukujmy się- jest ich zdecydowana mniejszość. Większość kobiet woli, gdy to nimi ktoś kieruje. Przy nim mogą czuć się bezpiecznie.
Wystarczy zwrócić uwagę na to, że im bardziej się promuje relacje damsko męskie oparte na partnerstwie i "neutralny płciowo" wzorzec mężczyzny, tym większy jest opór kobiet wobec takiego porządku. W internecie, w prasie i książkach pełno zagadnień typu "co się stało z mężczyznami?" lub "gdzie się podziali prawdziwi mężczyźni?". We wszystkich, jak jeden mąż (nomen omen), pisze się na temat kryzysu męskości. Kobiety zastanawiają się, rozważają i główkują co się stało. A odpowiedź jest zwyczajnie prosta- to przez feminizm. To on stoi w opozycji do tego, czego pragną kobiety. Jednak lata wpajania im, że feminizm prowadzi do wyzwolenia kobiet spod jarzma patriarchatu sprawiły, że nie chcą odrzucić tej ideologii, choć jest ona destrukcyjna. Jak widać nie tylko dla nas mężczyzn, lecz także i dla kobiet.
I nagle w dobie marksistowskiego feminizmu, który mówi o tym, by zrobić z facetów jeszcze większe ciamajdy i jeszcze większych "białorycerzy", prawdziwa bomba! Na rynek czytelniczy trafia książka "50 twarzy Greya". Niby zwykły harlekin, ale jednak nie do końca! Główny bohater bowiem jest osobą skrajnie dominującą, która chce kontrolować swoją kobietę. Tak bardzo ma na tym punkcie fetysz, że w ostry sposób przejawia się on nawet w relacjach łóżkowych. Koszmar dla feministek! A tymczasem książka została sprzedana w ponad 120 milionach egzemplarzy na całym świecie i została przetłumaczona na 52 języki. Czyż nie jest to dowód na to, że kobiet podświadomie pragną być zdominowane przez silnego, żądnego władzy nad nią samca?
Tymczasem wykastrowani przez feministki chłopcy nie są w stanie dać swoim kobietom tego, co potrafi dać autorka tego harlekinu. I uciekają one w lekturę książki, oddając się bez reszty opisom wyuzdanego i agresywnego seksu, zamiast zwrócić uwagę na to, co jest prawdziwą przyczyną upadku męskości. Zamiast zapytać "Gdzie ci mężczyźni?" zapytajcie lepiej "Co żeśmy uczyniły z naszymi mężczyznami?". Bo to każda jedna z was jest współodpowiedzialna za rozwój feminizmu, tej gangreny toczącej się w zachodnim świecie, pochłaniającej coraz więcej ofiar swej zbrodniczej ideologii. Byłyście bierne, bo liczyłyście że i w tej kwestii was wyręczymy, tak jak jest to zakodowane w naszym DNA. Ale nie byliśmy już w stanie, bowiem w tym czasie to co mówimy przestało mieć znaczenie, a to co mówią kobiety ma. Powierzyłyście swój los bandzie rozhisteryzowanych mizoandryczek, które sączą swój jad wysysając ostatnie resztki życia z naszego poukładanego społeczeństwa. I teraz obawiam się, że musicie zapłacić frycowe.
Nie twierdzę, że mam rację. Na pewno problem kryzysu męskości jest głębszy, na pewno też brak mężczyznom dobrego wzorcu męskości z lat dzieciństwa (rozbite rodziny, alienacja dziecka przez matki, poświęcenie się karierze zamiast wychowaniu syna), ale czy rozbite rodziny nie są skutkiem walki z mężczyznami? Czy to właśnie nie teoria wyzwolenia kobiet spod jarzma mężczyzn nie jest przyczyną tego, że wiele dzieci żyło w niepełnych rodzinach? Zastanówcie się ile problemów społecznych wytworzył feminizm. Oczywiście kobiety mają prawo robić karierę, mają prawo zajmować się sobą i nie być zdane tylko na mężczyznę. Problem w tym, że z walki o równość uczyniono walkę z mężczyznami, której największą ofiarą są właśnie dzieci, młodzi mężczyźni, którzy nie mają dobrego, męskiego wzorca, oraz młode kobiety, które przez brak ojca mają problemy z odpowiednim doborem partnera.
Czy da się jeszcze uratować stary porządek? W moim odczuciu- nie! Niestety dla tych, którzy tęsknią za starymi czasami, w których kobieta gotuje obiadki, a mąż wraca do domu i w kapciochach czyta poranną prasę. Możemy jednak budować społeczny porządek w oparciu o zasadę wzajemności i wzajemnego szacunku. My też chcemy być dobrymi ojcami, też chcemy by traktowano nas serio w sprawach przemocy seksualnej lub domowej, też chcemy prawdziwej równości, gdzie mamy takie same szanse i możliwości jak kobiety. Jeśli zbudujemy takie relacje, być może wówczas będziemy w stanie się pokochać na nowo, a nie ze sobą walczyć, tak jak chcą tego feministki.
Komentarze
Prześlij komentarz