Czy brak kultury osobistej może być powodem zwolnienia z pracy?
Marcin A. na pewnym portalu biznesowym napisał, trzeba powiedzieć wprost, wulgarny komentarz na temat asystentki. Po nagłośnieniu sprawy przez pewną dziennikarkę, firma Panasonic, która zatrudnia mężczyznę, wydała oświadczenie w którym przeprasza za swojego pracownika. Jednak feministkom mało! Chcą zwolnienia sprośnego menadżera. Czy słusznie domagają się od firmy Panasonic takiej kary?
Zacznijmy od początku. Na portalu linkedin.pl ktoś zamieścił ogłoszenie, że "odda" asystentkę w dobre ręce. W komentarzu poniżej ogłoszenia pan Marcin A. napisał wulgarny komentarz brzmiący "A czy się dobrze bzyka?". W szał wpadła nie sama zainteresowana, lecz niejaka Olivia Drost, mieszkająca w Londynie dziennikarka CNN. Sprawę upubliczniła i rozpętała się medialna burza. Więcej o sprawie TUTAJ
Pod ogłoszeniem dotyczącym polecenia asystentki pan Marcin Antecki zapytał „a dobrze się bzyka?” (i na tym pytaniu nie poprzestał).— Olivia Drost (@olivia_drost) 23 maja 2018
Obrzydliwie seksistowski i znieważający nie tylko tę studentkę, ale kobiety ogółem, komentarz. Dlaczego pod postem zareagowała tylko jedna osoba?1/3 pic.twitter.com/vo0IwbRToc
Dość szybko oświadczenie wydał Panasonic, który napisał:
Oświadczenie jak najbardziej słuszne i konkretne. Przecież firma Panasonic nie może kontrolować tego, co prywatnie robią ich pracownicy. Nie występował on jako przedstawiciel firmy, ale jako osoba prywatna. Jeśli prywatnie jest wulgarnym chamem, to jest to jego sprawa.
Słusznie też Panasonic wstrzymuje się przed ewentualnymi karami dla pracownika. Sprawę należy wyjaśnić, nie dać się zastraszyć medialnej nagonce, tylko dać możliwość wytłumaczenia się facetowi.
Słusznie też Panasonic wstrzymuje się przed ewentualnymi karami dla pracownika. Sprawę należy wyjaśnić, nie dać się zastraszyć medialnej nagonce, tylko dać możliwość wytłumaczenia się facetowi.
Ale nie... feministki domagają się od firmy natychmiastowego zwolnienia pracownika.
Muszę powiedzieć, że szacunek dla firmy Panasonic, że nie ulegli medialnej histerii. Najpierw trzeba z tym człowiekiem porozmawiać, dać mu możliwość obrony, a dopiero potem karać. Jakich dożyliśmy czasów, gdzie o karze decyduje vox populi, w dodatku okraszony dużą dawką feminizmu w czystej postaci? Czy teraz o karze będzie decydować żeński kolektyw z Codziennika Feministycznego? Zabawne, że wcześniej te same osoby walczyły o wolne sądy i nieupolitycznianie ich. Widocznie problem z politycznymi sądami istnieje jedynie wówczas, gdy jest on w rękach prawicy.
źródło obrazka na górze
Niebywałe co się dzieje. Nie dając możliwości obrony facetowi został on zlinczowany poprzez media. Oczywiście abstrahuję od samego komentarza, który był wulgarny i nosił znamiona niebywałego chamstwa, które jest nierzadko obecne wśród tzw. korposzczurów. Ale nie jest to blog krytykujący korporacje i ich styl życia. Krytykuje feminizm i będę to robił, zwłaszcza gdy stosuje się bolszewickie metody. Zwolnienie pracownika za to, że napisał taki komentarz nie tylko byłoby dużą przesadą. Jest przede wszystkim wchodzeniem butami w prywatne życie tego człowieka.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Z kilkoma kolegami pochlaliście piwsko. Nagle jeden z was decyduje się po pijaku oddać mocz publicznie, gdzieś pod drzewem. Podjeżdża policja, jest afera, mandat. Policja informuje o tym pracodawcę, pracodawca zwalnia swojego pracownika, bo "naruszył dobro firmy". Czyż nie jest to przesada?
Ponadto chce zwrócić uwagę na to, jak różnie traktuje się niektóre wypowiedzi w mediach społecznościowych. Gdy Marcin A. w swoim imieniu zażartował sobie odnosząc się do umiejętności seksualnych asystentki, wybuchł niesamowity skandal. Gdy jednak kilka szurniętych feministek pisze na Twitterze #killallmen wzywając tym samym do ludobójstwa, nikogo to nie obchodzi. Seksizm owszem, jest piętnowany, ale tylko w stosunku do jednej płci. Na temat mężczyzn możecie napisać cokolwiek. Dlaczego nie wybuchł skandal, gdy pod artykułem na temat pobicia mężczyzny przez kobietę ludzie wypisywali obrzydliwe komentarze na temat pobitego człowieka, śmiejąc się ze zdarzenia? Czy również wówczas nie powinni zainteresować się tym pracodawcy tych ludzi? Czy żart z seksu jest czymś gorszym od żartowania z przemocy? Więcej o sprawie TUTAJ
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Z kilkoma kolegami pochlaliście piwsko. Nagle jeden z was decyduje się po pijaku oddać mocz publicznie, gdzieś pod drzewem. Podjeżdża policja, jest afera, mandat. Policja informuje o tym pracodawcę, pracodawca zwalnia swojego pracownika, bo "naruszył dobro firmy". Czyż nie jest to przesada?
Ponadto chce zwrócić uwagę na to, jak różnie traktuje się niektóre wypowiedzi w mediach społecznościowych. Gdy Marcin A. w swoim imieniu zażartował sobie odnosząc się do umiejętności seksualnych asystentki, wybuchł niesamowity skandal. Gdy jednak kilka szurniętych feministek pisze na Twitterze #killallmen wzywając tym samym do ludobójstwa, nikogo to nie obchodzi. Seksizm owszem, jest piętnowany, ale tylko w stosunku do jednej płci. Na temat mężczyzn możecie napisać cokolwiek. Dlaczego nie wybuchł skandal, gdy pod artykułem na temat pobicia mężczyzny przez kobietę ludzie wypisywali obrzydliwe komentarze na temat pobitego człowieka, śmiejąc się ze zdarzenia? Czy również wówczas nie powinni zainteresować się tym pracodawcy tych ludzi? Czy żart z seksu jest czymś gorszym od żartowania z przemocy? Więcej o sprawie TUTAJ
Muszę powiedzieć, że szacunek dla firmy Panasonic, że nie ulegli medialnej histerii. Najpierw trzeba z tym człowiekiem porozmawiać, dać mu możliwość obrony, a dopiero potem karać. Jakich dożyliśmy czasów, gdzie o karze decyduje vox populi, w dodatku okraszony dużą dawką feminizmu w czystej postaci? Czy teraz o karze będzie decydować żeński kolektyw z Codziennika Feministycznego? Zabawne, że wcześniej te same osoby walczyły o wolne sądy i nieupolitycznianie ich. Widocznie problem z politycznymi sądami istnieje jedynie wówczas, gdy jest on w rękach prawicy.
źródło obrazka na górze
Komentarze
Prześlij komentarz