Wasze doświadczenia z dyskryminacją chłopców w szkole
Zainspirowany problemem edukacji postanowiłem kontynuować temat. Tym razem postanowiłem was zapytać o wasze doświadczenia związane z edukacją. Historię, które miałem okazje przeczytać, bardzo pasują do mojej tezy na temat faworyzowania dziewczynek i marginalizacji chłopców w szkołach.
Ostatnio postanowiłem na kilku grupach na Facebooku poruszyć ten temat. Powiem wam, że historie które powiedzieliście przerosły nawet moje oczekiwania.
Zatem oto kilka historii, które postanowiłem napisać i podzielić się z szerszą rzeszą moich czytelników. Zapraszam do czytania.
Dziewczynki często były lepiej traktowane. Jak np. dobra uczennica dostała lufę, to nieraz nie traktowano jej tak poważnie, co lufa u chłopca. Miały łatwiej, jak coś przeskrobały. Generalnie laska trochę popłakała, czasem przyznała się do części winy (spychając resztę na innych), a w domu jeszcze dostawała nagrodę, bo biedna i pokrzywdzona. U chłopców takie płacze są traktowane z większą surowością. Wprost faworyzowanie dziewczynek, mówiąc ze są mądrzejsze od chłopców-nastolatków (wg mnie jest to bullshit).
Tomasz
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gimnazjum, ja pi*rdole nasza wychowawczyni.. cokolwiek zrobiliśmy (chłopaki) był ogromny przypał. Uwagi za nic, kosy za brak prac domowych bez zająknięcia, Dziewczynki natomiast wiecznie chwalone za to jakie są mądre i co one nie tego. "Nie masz pracy domowej Aniu? Nic się nie stało, udam ze nie zauważyłam." Oczywiście na sprawdzianach również były faworyzowane, mając świadomość co niektóre umiały, a co my. Do odpowiedzi oczywiście tylko chłopaki byli wzywani, najbardziej ci nielubiani. Była akcja ze szlugami. Jak wiadomo w gimnazjum większość próbuje. My też paliliśmy i nasza wychowawczyni się dowiedziała, ale nie zrobiła przypału. Dlaczego? Bo paliliśmy razem z dziewczynami, które ona tak uwielbiała i tylko po cichutku zagadała do jednej żebyśmy się ogarnęli. Ogólnie gimnazjum katolickie, o dość dużej jeszcze wtedy dyscyplinie, to trochę tez rzuca światła na całość.
Paweł
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
U mnie w klasie w podstawówce na pewno. Za to samo dziewczyna dostała 5, chłopak 4. Notorycznie pod koniec roku na ładne oczy nauczyciele mi podnosiły oceny. Podejrzewam, że to była nagroda za ciszę w klasie.
Agata
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, w podstawówce, a konkretnie w 4-6. Uczyła mnie pewna matematyczka przez te trzy lata, która miała trzy swoje uczennice, które faworyzowała i przymykała oko na to jak nie miały prac domowych. Ogólnie dało się wyczuć, że nie lubi przedstawicieli płci męskiej. No ale czego się spodziewać po czterdziestoletniej pannie.
Maciej
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Głównie w podstawówce i gimnazjum. Nawet pamiętam jedną akcję, jak było zadanie z matmy. Nauczycielka wzięła mój zeszyt, zamiast policzyć to wzięła drugi zeszyt od mojej koleżanki porównała wynik i dała mi pale, że niby źle miałem. Tyle, że to ona miała źle.
Bartosz
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W technikum mieliśmy darmowe kursy. Udział w kursie był rozdawany na podstawie ilości zdobytych punktów, bo ilość miejsc była mniejsza niż ilość uczniów. Ogólnie każdy kierunek miał pierwszeństwo do kursu w swoim zawodzie i to jest spoko, ale że w naszej klasie była jedna dziewczyna, to dyrektorka postanowiła dać jej dodatkowe punkty.
Eryk
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mój jedenastoletni brat ostatnio mi mówił, że nauczycielka wyzywa chłopaków od idiotów i tępaków, a dziewczynom nigdy tak nie mówi. Ja pamiętam, jak się było w szkole i powiedziało się coś do dziewczyny złego, to nauczyciel krzyczał i nawet trzepnąć przez głowę potrafił. Jak dziewczyna powiedziała np. "pi*rdol się" do chłopaka to się śmiał i mówił "hahahaha widzisz jak ci powiedziała??"
Piotr
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Z faworyzowaniem dziewczynek się nie spotkałam (ale mogę nie być do końca obiektywna z racji tego, że sama jestem kobietą), za to pamiętam jeden incydent jak nauczycielka w gimnazjum zaczęła na środku klasy obmacywać mojego kolegę. Jakby coś takiego się przytrafiło dziewczynce to wybuchłby ogromny skandal, a tutaj nie zrobiono absolutnie nic. Jakby się ktoś zastanawiał "Ale jak?" to już spieszę z tłumaczeniem - to była lekcja angielskiego. Nauczycielka robiła klasie odpytkę z części ciała po angielsku i uznała, że super pomysłem będzie, jak weźmie losowego chłopaka z klasy i będzie na nim prezentować części ciała, które klasa miała nazwać po angielsku. I niestety na wskazywaniu tych części ciała się nie skończyło - babsko go po prostu chamsko obmacywało przy wszystkich, a dzieciaki się śmiały.
Anna
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ostatnia historia to dla mnie ogromny szok. Oczywiście ten chłopak nie zgłosił tego przypadku odpowiednim organom. Podejrzewam, że większość molestowanych chłopców przez nauczycielki albo wstydziła się o tym powiedzieć, albo nie wierzyła, że cokolwiek są w stanie zdziałać. Zdecydowanie inaczej niż dziewczynki, które doskonale znają swoje prawa i mają szereg organów odpowiedzialnych za ściganie przestępstw seksualnych w szkołach, do których mogą to zgłosić.
Jak widać zjawiska faworyzowania chłopców i ich dyskryminowania jest nierzadkie. Gdybym zebrał większą liczbę waszych historii możliwe, że można by było zrobić z tego małą książkę. Ale i tak mamy świetny materiał poglądowy na to, co się dzieje (lub może, chciałbym żeby tak było, się działo) w szkołach. Zwłaszcza, że o tych sprawach w kontekście edukacji i dzieci w wieku szkolnym mówi się najmniej.
Ja pamiętam jak w liceum mieliśmy wzorową uczennicę - jasne że była wzorowa, skoro przez 3 lata, może ze 4 razy była na sprawdzianie w pierwszym terminie. Tak to zawsze miała lekarza/była chora/miała okres/etc. I to na bezczelnego nie raz - sprawdzian jest na ostatnie lekcji, ona z ostatniej lekcji się zwalniała. A potem wiadomo, dowiadywała się od nas i od innych klas, które miały lekcje z tym samym nauczycielem co było i przychodziła na gotowe. Fakt, ze 2-3 nauczycielki wyczaiły o co chodzi i jaka afera była jak chciała się poprawiać na 5 z biologii i usłyszała "jak Ty chcesz mieć 5 jak nie byłaś na żadnym sprawdzianie w pierwszym terminie?". Reszta nauczycielek i wychowawczyni jakoś problemu nie widziały.
OdpowiedzUsuńMiałem w liceum polonistkę-mizandryczkę. Bylem w humanie, chłopa nas było siedmiu, więc mieliśmy przerąbane do sześcianu. Losowe odpytywanie tylko męskiej części klasy było na porzadku dziennym. Z każdego wypracowania każdy z nas dziwnym trafem dostawał jeden punkt poniżej progu zdawalności. Codziennością byly upokarzające i seksistowskie uwagi; kiedy żaden z nas nie chciał się zgłosić do jakiegoś konkursu, niechybnie padał hehe żarcik, że "w tej klasie prawdziwych mężczyzn ewidentnie nie ma". Kompetencją też nie grzeszyła - notorycznie zdarzały jej sie wsiowe wtręty, as in "dzisiej" czy "tutej", wypracowania oceniała według ściągniętych z internetu kluczy, których zdawała się nie rozumieć (opinia potwierdzona przez dwie doświadczone korepetytorki), kartkówki sciagala z internetu, lekcje polegały głównie na recytowaniu wyuczonych kazań. Zaden z chłopaków w klasie nawet nie myślał o podejściu do rozszerzenia. Sama polonistka była nie do ruszenia, bo jej nadziany gach swego czasu ufundował szkole sale komputerową. I to wszystko w jednym z najlepiej punktowanych liceów w stolicy, które rywalizowało z tym słynnym Batorym.
OdpowiedzUsuńZ kilkudziesięciu innych wybiorę jeden przykład który akurat wyjątkowo dobrze pamiętam.
OdpowiedzUsuńW 4 kl. szkoły podstawowej jedna dziewczyna o coś się do mnie spięła i zaczęła mnie szturchać i bić. Ja z racji tego ,że byłem tak wychowany i trochę zastraszony konsekwencjami nawet nie pomyślałem o tym żeby oddać. Poszedłem zgłosić sprawę do nauczycielki. Ta natomiast wyśmiała mnie na holu przy połowie szkoły,(NO CO TY? DZIEWCZYNKA CIĘ BIJE? PRZECIEŻ JESTEŚ CHŁOPAKIEM?! HAHAHA) To było akurat chwilę po dzwonku i już wszystkie dzieci się ustawiły przed klasami. Pamiętam, że strasznie mi było wstyd i nie chciałem chodzić do szkoły. Od wtedy zacząłem wagarować, przez co miałem problemy do końca szkoły z frekwencją. W tej samej szkole, jakiś czas później odwrotna sytuacja. Mój kumpel uderzył w sprzeczce jakąś dziewczynę z plaskacza. Pobiegła dokładnie do tej samej nauczycielki i była taka jazda; od razu do dyrektora, obniżone zachowanie i nagana dyrektora. Podwójne standardy. Każda próba wytłumaczenia kończyła się słowami NIE PYSKUJ! NIE DYSKUTUJ!
Meh, patriarchat, skąd ja to znam. Dziewczynki przecież są grzeczniejsze, staranniejsze, a chłopcy leniwi i niegrzeczni. Nawet w prestiżowym liceum jeden z nauczycieli był strasznym seksistą pod tym względem. Oczywiście jest to szkodliwe dla obu stron.
OdpowiedzUsuńPaństwowa szkoła, publiczna edukacja, kolektyw - wspaniałe osiągnięcia XXwiecznego socjalizmu - okazała się niewydolna i szkodliwa dla sfery emocjonalnej podopiecznych. Oby nowe stulecie przyniosło rozwiązanie...
OdpowiedzUsuńSzkoły to tam nic proszę państwa. Prawdziwe faworyzowanie to ma dopiero miejsce na uczelniach technicznych.
OdpowiedzUsuńW podstawówce i gimnazjum o dziwo brak większej dyskryminacji, może dlatego, że wszyscy się znali, byliśmy z jednego rejonu i osiedla. Ale liceum to już istna inba; zbiorowisko ludzi z całego województwa. Lekcje fizyki czy chemii totalna dyskryminacja i maglowanie chłopaków, bo przecież "dziewczyny i tak się na tym nie znają, dajmy im spokój". Na WFie cięższe ćwiczenia dla chłopaków (np. inna tabela ocen za czasy biegów, odległości skoków) a nawet prace fizyczne - noszenie ławek, dywanów, ch*j wie czego (skrzynki z papierami?). Dziewczyny generalnie miały się znać na sztuce, literaturze i biologii (perspektywy medycyny, hehe) i owszem wiedza była wymagana, ale równomiernie od wszystkich. Elo.
OdpowiedzUsuń